Ministerstwo Edukacji Narodowej (MEN) wdraża obecnie nowy pomysł w zakresie listy poszukiwanych zawodów. Ma ona być pomocnym narzędziem dla dyrektorów szkół branżowych, ale także i dla uczniów pod kątem wyboru zawodu. Dla jednych ma być swoistym drogowskazem w zakresie tworzenia kierunków nauki, dla drugich z kolei propozycją uzyskania kwalifikacji w zawodzie poszukiwanym na rynku.
Czy lista poszukiwanych, czy wręcz deficytowych, zawodów to dobry pomysł?
Sam pomysł stworzenia takiego zestawienia oceniany jest bardzo pozytywnie przez ekspertów rynku pracy. Pozwoli ono w sposób bardzo racjonalny kształtować szczególnie szkolnictwo branżowe. System edukacji, kierując się takimi wytycznymi, powinien dostarczać na rynek przyszłych, poszukiwanych pracowników, a nie produkować potencjalnych bezrobotnych. Zamiast promowania kierunków modnych, szkoły te powinny otwierać te kierunki, które gwarantować będą zatrudnienie w przyszłości.
Również pracodawcy powinni w tej sytuacji zacząć myśleć długofalowo i analizować jakich pracowników będą potrzebować i czy rynek jest w stanie im ich dostarczyć. Dzięki liście poszukiwanych zawodów zyskają bowiem wiedzę o kierunkach preferowanej edukacji, a tym samym o potencjalnych pracownikach w przyszłości.
Jak obecnie wygląda lista poszukiwanych zawodów?
Stworzona lista uwzględnia przede wszystkim potrzeby gospodarki 4.0. To jest przyszłość całej światowej gospodarki i nasz kraj nie będzie tu wyjątkiem. Powstałe zestawienie nie wyczerpuje jednak całego zapotrzebowania zmieniającego się rynku pracy, ale ma być co 5 lat uzupełniane i weryfikowane. Znalazły się na niej tak zwane zawody bezpieczne, czyli takie, na które zapotrzebowanie będzie zawsze. Lista stworzona została jako odmienny katalog dla poszczególnych województw.
Co eksperci rynku pracy zarzucają ministerialnej liście?
Nikt nie podważa idei stworzenia listy, gdyż ze wszech miar jest potrzebna. Jest jednak kilka jej elementów, które można było zdecydowanie lepiej dopracować.
Największym błędem stworzonego zestawienia jest odzwierciedlenie obecnego stanu rynku pracy i zapotrzebowania na pracowników. Zdecydowanie zabrakło na niej zawodów, które są kluczowe dla przyszłości przemysłu. Mowa tu choćby o zawodach związanych z robotyzacją i automatyzacją procesów czy drukiem 3D. W tej kwestii nie przeprowadzono konsultacji związanych z metodologią prognozowania poszukiwanych zawodów z przedstawicielami biznesu, przedsiębiorstw rekrutacyjnych czy też konsultingowych.
Ponadto, jak zauważa Andrzej Stępnikowski, zastępca dyrektora zespołu oświaty zawodowej i problematyki społecznej w Związku Rzemiosła Polskiego, na liście brakuje zawodów unikatowych. Te zawody nie są wymierające z uwagi na brak zapotrzebowania na te usługi. One wymierają, gdyż brak jest systemu kształcenia w tym kierunku. Mowa tu choćby o zegarmistrzach czy zdunach. Polscy specjaliści od zegarów z powodzeniem naprawiają zegary we Francji i są tam mocno poszukiwani. Z kolei przed zdunami rysują się bardzo ciekawe perspektywy. Do wymiany jest mnóstwo pieców w ramach walki ze smogiem, a także powróciła moda na kominki i piece kaflowe. Tymczasem w skali kraju przeprowadza się tylko 30 egzaminów na zduna rocznie. To stanowczo za mało w stosunku do potrzeb rynku w tym zakresie.
Kogo jeszcze brakuje na liście poszukiwanych zawodów?
Zdaniem rzemieślników na pewno na liście brak jest jeszcze takich zawodów jak: grawer, bursztyniarz, lakiernik samochodowy, wulkanizator, betoniarz, sztukator, zdobnik ceramiki, witrażownik, rzeźbiarz w drewnie, pozłotnik, stolarz meblowy, stolarz budowlany, tartacznik, hafciarka, koronkarka czy obuwnik miarowy. Te wszystkie pozycje mają swoją przyszłość i powinny być wspierane, tymczasem lista prognoz nie uwzględnia.
Przykładowo, w województwie łódzkim zaczyna odradzać się przemysł odzieżowo-tekstylny, tymczasem w zestawieniu dla tego województwa brak zawodów krojczyń, konstruktorów odzieży, szwaczek czy krawcowych. Tymczasem liczba ogłoszeń o poszukiwaniu fachowców w tym zakresie mocno przyrasta. Jednocześnie niewiele osób chce kończyć kierunki związane z modą, gdyż obawiają się kryzysu, jaki nastąpił w tej branży i tym regionie przed laty. Tym bardziej więc takie zawody powinny znaleźć się na liście poszukiwanych i promowanych.
Czy cała gospodarka będzie szła w kierunku przemysłu 4.0?
Zdaniem ekspertów nie jest to wcale takie pewne. Poza automatyzacją procesów przemysłowych, swój rozkwit przeżywać też będzie rękodzielnictwo. Już dziś obserwujemy przecież powrót do szycia na miarę, a buty robione ręcznie, a nie maszynowo, są bardzo poszukiwane i cenione. Zatem wsparcie dla zawodów w tych branżach byłoby jak najbardziej wskazane.
Jakie wsparcie otrzymają zawody z ministerialnej listy zawodów poszukiwanych?
Każdy pracodawca, który wykształci pracownika w zawodzie poszukiwanym otrzyma dofinansowanie w kwocie 10.000 złotych w ciągu 3 lat nauki zawodu. Natomiast za uczniem podążać będzie wyższa subwencja dla szkół branżowych.
Podsumowując, sama lista poszukiwanych zawodów i wspieranie tej nauki jest dobrym pomysłem. Wątpliwości budzi jednak metodologia jej tworzenia i kryteria, jakimi kierowało się MEN. Urzędnicy przekonują, że lista została opracowana w oparciu o analizę Instytutu Badań Edukacyjnych, z wykorzystaniem prognoz GUS i resortu rodziny.
Więcej na naszym blogu https://szukampracy.pl/blog